Mój syn Lolek ma to do tego, że jeśli jest przytulony, śpi dłużej, a ja mogę w tym czasie czytać książki :-p. Zdarzyło się, że skończyłam czytać jedną książkę w połowie jego drzemki. Miałam do wyboru: ruszyć się i ryzykować jego obudzenie albo włączyć kolejną książkę na czytniku: Khaled Hosseini, "Chłopiec z latawcem".
O czym?
Dwunastoletni Amir to syn afgańskiego bogacza, dorastający w willi na obrzeżach Kabulu. Jego towarzyszem zabaw jest syn służącego, niepiśmienny Hassan. Razem poznają świat i spędzają każdą wolną chwilę. Pewnego dnia, podczas turnieju puszczania latawców, Amir jest świadkiem tragedii, której echo towarzyszy mu przez całe życie. Ale może wiadomość otrzymana po latach od dawnego przyjaciela stanie się szansą na uwolnienie się od mrocznego wspomnienia.
Moja opinia.
Język powieści jest prosty, opisy niewyszukane, co w pierwszym momencie mnie zniechęciło. Ale szybko okazało się, że przez dużą część książki narratorem jest dziecko, więc taki język jak najbardziej pasuje.
Amir to ciekawa postać. Dwunastolatek nie tylko z marzeniami, ale też niespełnionymi ambicjami, tchórzostwem, wygodnictwem, złośliwością. I właściwie tylko on przechodzi podczas mijających w świecie powieści lat jakąś przemianę, pozostali są czarno-biali: Hassan dzielny i do bólu lojalny, Baba zawsze uparty i godny podziwu, Assef to socjopata itd. Warsztat nie zachwyca, historia jest dość przewidywalna, a siła książki została oparta na szokowaniu, a potem wzruszaniu czytelnika, używając do tego najmniej wymagającego sposobu - krzywdzenia dzieci. Ale mimo to "Chłopiec z latawcem" ma w sobie coś, co sprawia, że naprawdę trudno się od niego oderwać. Autor, choć użył najprostszych sztuczek, osiągnął to, co zaplanował - przywiązuje czytelnika do bohaterów, wstrząsa czytelnikiem.
Kadr z ekranizacji (2007) w reżyserii Marca Forstera. |
Zresztą świat, w którym żyje Amir, nie jest do końca realny, za dużo tu nadzwyczajnych zbiegów okoliczności, bohaterowie są raczej symbolami, niż ludźmi z krwi i kości, a historia zatacza swoistą, mało prawdopodobną pętlę. Mnie "Chłopiec z latawcem" przypomina nieco antyczne tragedie - mamy straszne, niezasłużone cierpienie, wieloletnią udrękę, wreszcie szansę na katharsis. Wszystko skupia się wokół głównego bohatera i trawiącej go tajemnicy, a cała reszta jest jedynie tłem dla jego zmagań.
Ogólnie uważam spotkanie z "Chłopcem z latawcem" za udane i polecam go Waszej uwadze. Zwłaszcza, jeśli macie ochotę na książkowy "wyciskacz łez" bez romansu. Na historię przyjaźni w nieprzyjaznym świecie i baśń we współczesnej Środkowej Azji.
I ostatnia rzecz - w momencie, gdy człowiek zostaje rodzicem, wszystkie filmowe/książkowe sceny, gdzie dzieciom dzieje się coś złego okropnie mocno oddziałują na wyobraźnię. Nie mogłam w nocy zasnąć przez tę książkę (a jak chciałam się pożalić Kubie, słyszałam tylko: "Nie opowiadaj mi takich strasznych rzeczy!" :-p).
Polecam i czekam na Wasze wrażenia.
Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz