Dokąd zmierzasz, Ameryko, w swym lśniącym samochodzie nocą?
ROGER
Roger z wąsem!!! (I Ted z wąsem). Skoro moda na wąs, powinni go też dorobić Donowi, ale chyba nie chcieli naruszyć wizerunku naszego przystojniaka :-p. Wracając do Rogera, jak zwykle świetny :D. Wyluzowany, zapatrzony w siebie, nękany przez kobiece oczekiwania.
Scena, gdy razem z Peggy upijają się w opuszczonym biurze ekstra :D.
KEN
Ken postawił się szefostwu, które go wcześniej wykopało - i dobrze! Wiem, to biznes i chodzi o interesy, a nie skrupuły, ale skoro Roger i spółka zwolnili go w jednej chwili na życzenie McCann, dlaczego spodziewali się po nim przysługi? Fajnie, niech Roger nie myśli, że każdy złapie się na jego urok (pech Rogera, że Kenny nie jest kobietą).
PETER
Nigdy nie przepadałam za Peterem, a teraz wydawał mi się całkiem spoko gościem. I nawet próbuje naprawić relacje rodzinne. Nie jestem pewna, jak długo wytrzyma jako przykładny mąż, ale sympatycznie, że się stara. Zresztą zawsze lubiłam Trudy i mam nadzieję, że Peter tym razem nie zawali ;).
MEGAN
Megan z jakiegoś powodu uważa, że Don zniszczył jej życie. Jakby nie wiedziała przed ślubem, że wierność małżeńska to nie dla niego (w końcu zdradzał żonę choćby z nią :p). Wyciągnęła od niego kupę kasy, zabrała mu meble, ale nadal zgrywa poszkodowaną. I wciąż próbuje zostać aktorką, co ogranicza się do ubierania krótkich spódniczek. Nie zrozumcie mnie, to nie tak, że jej nie lubię, po prostu podobnie jak jej matka uważam, że jej ambicje przerastają potencjał. I trudno powiedzieć, żeby jej postać jakoś ewoluowała w tym sezonie.
BETTY
Betty znów prezentuje się jako kiepska matka, zarywając do drętwego jak kołek Glena (przynajmniej w ich wspólnych scenach widać, że January Jones to dobra aktorka). Poza tym Betty to Betty :-p - uparta jak osioł i nie do poruszenia nawet w obliczu nadchodzącej śmierci.
Rozczarowała mnie trochę jej choroba. Ceniłam twórców za wszechobecne drinki i papierosy mimo aktualnych trendów anty. Przecież serial to serial, a nie pogadanka w liceum i chciałoby się na chwilę zanurzyć bezkarnie w klimacie tamtego okresu. Niestety na koniec twórcy zmiękli i mówią nam: pamiętajcie, ci piękni ludzie korzystają z nałogów do woli, ale to ma swoją cenę! Nie palcie, bo dostaniecie raka!
Fajne pożegnanie - bez drastyczności, bez skażenia chłodnego piękna Betty znamionami choroby. Prosta scena, matka i córka w kuchni: Sally przejmuje domowe obowiązki, Betty pali mimo raka.
SALLY
Kiernan Shipka bardzo dobrze poradziła sobie z rolą Sally. A sama Sally jest jedynym dzieckiem w serialu, które ewoluowało do pełnoprawnego bohatera. Sally musi w tym sezonie uporać się z wieloma problemami - śmiertelną chorobą matki, której postawa wcale nie pomaga przez to przebrnąć, włóczącym się nie wiadomo gdzie nieodpowiedzialnym ojcem, który nie jest dla niej oparciem, pierwszym zauroczeniem, które komplikuje fakt, że chłopak buja się w jej matce. I chociaż Sally to córka takich rodziców, mimo prób udawania mającej wszystko w tyle nastolatki, pozostaje szczerą w swoich reakcjach i dobrą dziewczyną. Szkoda, że nie zobaczymy jej dalszych losów.
JOAN
Joan była jakaś wyjątkowo rozdrażniona w ostatnich odcinkach. I ten jej kryzys w stylu: "Ubieram się i poruszam jak seks-bomba, ale mężczyźni to świnie, bo nie cenią mnie za charakter". Potem spotykała się z mało elastycznym kolesiem, który gdy tylko coś mu nie pasuje w związku, grozi odejściem. Na szczęście w końcu Joan się z nim rozstaje i zakłada własny interes - dobrze! Kobieta jak ona, która (również w interesach) bazuje w dużej mierze na swojej seksualności, chyba nigdy nie miałaby spokoju, będąc podwładną facetów.
I taka myśl: jak niewiele jest w serialu bohaterek-matek, które odnajdują się w tej roli. W większości przypadków dzieci wychowują się gdzieś w tle ich właściwego życia. Jedynie Trudy wydaje się cieszyć z macierzyństwa.
PEGGY
Zakończenie dla Peggy jakieś takie bajkowe. Czuć było chemię między nią a Stanem, ale scena miłosnych wzruszeń i miłości i pierwszego pocałunku jakoś nie pasowała mi do konwencji serialu. Wolałabym, żeby pozostali przy telefonicznych wyznaniach, byłoby mniej dosłownie.
Ale za to na plus perypetie Peggy podczas przenoszenia do siedziby McCann i ostateczna decyzja pozostania w firmie. Jakoś nie wydaje mi się, żeby dogadały się z Joan na dłuższą metę.
W każdym razie fajnie, że szczęście się do Peggy trochę uśmiechnęło.
DON
Nie wiem, co myśleć o Donie. Wciąż szuka swojego miejsca i sensu dla własnego życia. Romansuje z matką ze Zmierzchu, odwiedza hipisowo. Jak zwykle skupia się tylko na sobie, olewając pracę, zostawiając dzieci same w obliczu choroby Betty i (chyba podświadomie) wykorzystując wszystkich do prób polepszenia własnego wizerunku w swoich oczach. Oczywiście łatwo zauważyć, że swoje towarzystwo traktuje często jak przywilej. Don bardzo próbuje przekonać siebie, że jest wartościowym człowiekiem. Mnie w finale nie przekonał, ale siebie chyba tak.
"Mad Men" to jeden z najlepszych seriali ever. Zakończenie niby ok, wątki podomykane, ale spodziewałam się czegoś, co bardziej zapadnie w pamięć. Finał nie wzbudził we mnie wielu emocji, cały czas miałam wrażenie, że czeka na mnie kolejny odcinek. Reklama Coca-Coli na koniec trochę łagodziła ten ból ;).
Żegnaj Don i świecie reklamy lat 60-70.
(PS. Po finale SoA miałam nadzieję, że nie zobaczę już wystruganego z drewna syna Jaxa. A tu proszę, niespodzianka...).
A jak Wasze wrażenia?
Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz