![]() |
Źródło. |
7 sezonów i 7 wspólnych lat za nami. Oto nadszedł dzień
emisji ostatniego odcinka! Kuba skwitował: „I dzięki Bogu”, ale chociaż w
kolejnych sezonach rosła ilość rzeczy, które mnie irytowały, brak
cotygodniowego spotkania z Sonsami pozostawi sporą lukę w moim serialowym życiu
i napawa mnie nostalgią.
Wybaczcie chaos, ale to wpis na świeżo. Tekst dość długi, ale naprawdę trudno wrażenia z siedmiu sezonów ująć w paru akapitach (starałam się opisać akapity, możecie czytać wybrane ;)). Oczywiście, skoro to podsumowanie, OSTRZEGAM, MEGA SPOILERY!
DLACZEGO „SYNOWIE”?
Dowiedziałam się o Sonsach parę lat temu od koleżanki
Olgi. Zgadałyśmy się o serialach i powiedziała: „Oglądam Sons of Anarchy, bo
wszyscy tam są tacy brudni, zarośnięci, mają tłuste włosy i z odcinka na
odcinek dzieje się coraz gorzej. A z sezonu na sezon serial jest coraz lepszy.”
Zachęciła mnie i wkrótce obejrzałam wszystkie zaległe odcinki.
TROCHĘ STATYSTYKI, czyli SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA.
![]() |
Źródło. |
Ostatnio ulubiona kwestia Sonsów to: „I love U, man”.
Chłopaki przytulają się, wyznają sobie miłość, a przy stole stałym punktem
obrad jest zapewnianie się o uczuciu. Oprócz tego króluje Jaxowe „I promise”
(które zastąpiło wcześniejsze „I promise, Tara”). Myślałam, że może się
czepiam, ale zobaczyłam ostatnio na Filmwebie wątek, gdzie ludzie podają swoje
propozycje najczęściej padających kwestii w serialu i widzę, że wszyscy już
zauważają, że Kurtowi Sutterowi, lubującemu się w więziennej przemocy, kończą
się pomysły na nowe dialogi. Stąd pomysł na to zestawienie (wyliczenia na
podstawie napisów do wszystkich odcinków).
Tamtaram! We wszystkich 92 odcinkach padło:
- 665x „club” i 410x“brother”, co właściwie nie dziwi, w końcu to serial o braterstwie...
- 305„Christ” (235x„Jesus Christ”)... braterstwie bardzo religijnych ludzi,
- 269x ktoś zamierzał „protect” something (our club, our town, my family, our investement), czego zwieńczeniem niech będzie cytat z 2x02: „Everything I do is to protect” :).
- 176x„trust”, z czego duża część to Jaxowe „Trust me” (które zwykle kończyło się kiepsko dla rozmówcy), a 70 razy usłyszeliśmy „I promise” (a wszystkich "promise" 186)
- 152x „I love you” – więc faktycznie mamy dużo miłości, a ostatni sezon musiał mocno podbić tę statystykę
- 53x „retaliation” (Retaljejszyn!)
![]() |
Żródło. |
![]() |
Źródło. |
SEZON 7 (bez finału).
Ostatni sezon to gonitwa sensacji za sensacją i
szokowanie nas na licznych poziomach. Trzeba przyznać, że akcji nie brakuje, a
cały retaljejszyn, powodujący coraz większe straty i oparty jedynie na
kłamstwie Gemmy to ciekawa sprawa. Ale podobnie nie brakuje absurdów. Np.
komisarz Althea to jakiś mega żart! Przysłana przez tą niby ostrą prokurator,
która chciała pogrążyć Synów, skorumpowana babka, która kompletnie nie radzi
sobie w pracy, ni stąd, ni zowąd lubi dostać w twarz podczas seksu i nagle
wielka miłość Chibsa, który przez to wygląd jak pantofel. No WTF?!
I młody
Jaxa, Abel (grany przez wyciosanych z drewna braci bliźniaków), czyli aktorska mega-porażka.
Chłopak psuje każdą jedną scenę i kiedy Jax/Gemma z przejęciem z nim
rozmawiają, mogliby równie dobrze mówić do kłody. Serio, syntezator mowy
wypowiedziałby kwestie Abla z większym przejęciem. A drugi dzieciak, Thomas, wyjmuje czasem palce z ust? I kiedy wreszcie wsadzą mu koszulkę w portki, żeby nie miał ciągle pleców na wierzchu?
![]() |
Źródło. |
Juice też stał się jakimś
dziwnym, niespójnym bohaterem. W szkole scenariuszowej mieliśmy poruszany temat
choroby psychicznej bohaterów – i słusznie zostało zauważone, że ten wybieg
scenarzyści stosują często, gdy nie potrafią sensownie wyjaśnić działań
postaci, które dla niej zaplanowali. Tutaj mamy do czynienia z czymś właśnie
takim. Dlaczego Juice to mówi, tamtego nie mówi, nie wyjeżdża, choć powinien,
szwęda się pod nosem ludzi, którzy chcą go zabić, chce zawrzeć donosicielski
układ z przyjacielskim klubem? Bo szalony! – oto cała odpowiedź Kurta Suttera. Trochę
lepsze samo zakończenie jego historii (chociaż mogliby nie gwałcić go na każdym
kroku, serio, Sutter, co z tobą nie tak, nie wystarczy, że siebie samego tyle
razy zgwałciłeś w poprzednim sezonie?).
Za to gra aktorska Charliego Hunnama
coraz lepsza. Scena rozmowy z Juicem w więzieniu i emocje Jaxa – mistrzostwo.
Za
Bobby’m nie przepadałam i przy takiej ilości trupów w ostatnim sezonie jakoś
nie przejęła mnie jego śmierć.
Trochę niżej: wrażenia z finału.
Trochę niżej: wrażenia z finału.
NA PRZESTRZENI SIEDMIU SEZONÓW –
kilka chaotycznych przemyśleń.
Gdzie te czasy, gdy bycie w klubie oznaczało wspólne
bujanie się na motocyklach po szerokich drogach, a przemoc była sporadyczną
sprawą, wzbudzającą emocje nie tylko widzów, ale i zainteresowanych? Jax chciał
sprowadzić klub na drogę prawości (jeśli można tak nazwać przemysł porno),
przejmował się dziennikiem i losem ojca, chciał bezpiecznego życia dla swoich
synów, a Clay wydawał się czarnym charakterem (żart przy tym, co teraz odstawia
Jackie-Boy).
![]() |
Źródło. |
Tęsknię za Clayem i Gemmą razem. Byli świetnymi
partnerami we wszystkim, co robili, silnymi osobowościami, dopełniającymi się
wzajemnie, we dwójkę wzbudzającymi jeszcze większy respekt, niż w pojedynkę. Nero
to miły człowiek, jedna z niewielu sympatycznych postaci w serialu, ale nie
jest w stanie zastąpić Claya u boku Gemmy, która potrzebuje człowieka tak
bezwzględnego, jak ona sama. Po Clayu została w serialu luka, która moim
zdaniem mimo mnogości nowych wątków i bohaterów nie została do końca
zapełniona.
Samą Gemmę uważam za jeden z największych atutów serialu
– wyrazista, magnetyczna postać kobieca, odważna, gotowa do wielkich
poświęceń i okrutnych czynów, która chce autorytarnie władać swoją
rodziną. Mam żal do twórców za te jej gadki do Tary w ostatnim sezonie, nie
powinni robić z niej słabej osoby, która straciła władzę nad własnym
zachowaniem.
![]() |
Źródło. |
Nie lubiłam nigdy Tary (drewniane aktorstwo, które
odziedziczył jej nie-syn Abel) i cieszę się, że zniknęła z serialu.
Co do Jaxa, irytowało mnie, gdy zgrywał dobrego chłopca i
udawał, że chce przywrócić praworządność w ukochanym klubie (metodami, które
negowały cały plan). Teraz nie mogę się nadziwić, że ten okropny człowiek bezkarnie robi to, co robi, a cała reszta stoi za nim murem.
Czaję braterstwo i te sprawy, ale Jax to facet, który z zimną krwią morduje
innego członka klubu, a brutalne zabójstwa są dla niego proste jak dla mnie
parkowanie samochodu (żart, naprawdę są dla niego proste). Przez cały siódmy
sezon czekałam na chwilę, aż trafi na godnego siebie przeciwnika, który
wreszcie przetrzebi szeregi tego nietykalnego króla gangsterów. I o to chodzi!
Mroczny Jax tysiąc razy lepszy od wzdychającego Jaxa, łkającego po nudnym Opiem. Niech rozpierducha trwa!
![]() |
Źródło. |
Tylko jedno „ale”: Czy Jax zapomniał inne pozycje
uprawiania seksu, niż w poziomie i będąc na górze? Tak bardzo chce się
pochwalić tyłkiem i tatuażem?
Co do klubu i jego interesów, nie mam siły pisać o tych
zmieniających się jak w kalejdoskopie układach, rozejmach, zdradach. Naziści to
kiedyś wrogowie, teraz kumple. Z Mayanami się strzelają, potem przytulają, znów
strzelają, znów przytulają („Brothers!”, „Brothers!”). Co do czarnoskórych
gangów, panuje tu jeszcze większa rotacja kumpli i mięsa armatniego. Nie
wspominając nawet o Irlandczykach, bo zdążyłam już o nim zapomnieć w natłoku
ostatnich wydarzeń. Ach, i Chińczycy, bez których lawina zbrodni z ostatniego
sezonu nie mogłaby mieć miejsca (bo trochę głupio byłoby zrobić taką rzeź u
Mayanów czy nazistów, z kim wtedy można by wrócić do bycia „brothers”?).
![]() |
Źródło. |
Serial zapewnił nam wiele intryg, spisków i bardzo dużo akcji.
Niezależnie od tego, czy było mniej czy bardziej sensowne, nie mogliśmy
narzekać na nudę. Przekonaliśmy się, że więzienie nie jest zbyt przyjemnym
miejscem, zwłaszcza, gdy spotkamy tam Marilyna Mansona albo zamordujemy siostrę
emerytowanego szeryfa-króla Horika. I że w sumie trudno zrozumieć sposób
rozumowania nazistów (ostatnio na przykład wcale im nie przeszkadzało, gdy
Sonsi zastrzelili kilku z nich na oczach reszty). Że lepiej nie wkurzać
czarnoskórego króla w garniturze. A jeszcze bardziej Jaxa. I że ogólnie miasteczko
Charming, mimo nazwy, nie jest najprzyjemniejszym miejscem, w jakim można się
osiedlić.
FINAŁ, parę słów (jeszcze raz - SPOILERY).
Nie spodziewałam się, że Jax zabije Gemmę. Może byłam naiwna, ale w czym Gemma jest gorsza od niego? Potępianie jej trąci hipokryzją, skoro sam bez mrugnięcia okiem odstrzelił ojczyma-Claya, a w ostatnim sezonie mordował na prawo i lewo. No ale zastrzelić matkę, która zrobiłaby dla niego wszystko?
Sama scena też kiczowata - ogród pełen róż? Tylko dlatego, że 15 min wcześniej ojciec Gemmy wspomniał, że lubiła bawić się w ogrodzie?
Unser - mega zaskoczenie, więc na plus (Jax, ty sukin****!).
Kolejny wielki plus - spalenie dzienników Johna Tellera i małych notesików Jaxa (kiedy zobaczyłam całe pudło tych notesów, wyobraziłam sobie, jak Jax, wielki gangster, regularnie odwiedza sklep papierniczy i kupuje kolejne małe notesiki). Nareszcie koniec z udawaniem sprawiedliwego człowieka, który chce wyprowadzić klub na drogę prawości! (I pierwszy gest Jaxa, który przekonał mnie, że faktycznie nasz bohater nie myśli tylko o sobie).
Jax prawie mnie nie irytował w ostatnim odcinku, a to już coś. Podobały mi się te przeprowadzane na chłodno przygotowania do własnej śmierci, domknięcie wszystkich spraw, zwolnienie tempa na koniec (Barosky i Marks pewnie by się nie zgodzili z tym stwierdzeniem :-p).
Biedna Althea - jej postać nie wnosiła nic do fabuły od początku do końca.
I oczywiście - mega patos! I love you, grobowe miny brothersów, łzawe pożegnania i amerykańska flaga, powiewająca dumnie nad głowami członków klubu, których zostawia za sobą Jax. Patos, patos, patos.
![]() |
Źródło. |
Podsumowując: serial skończył się dokładnie w takim stylu, w jakim trwał. O 2/3 za dużo gadania, za dużo tłumaczenia wszystkiego w dialogach/monologach, za dużo przytulania, za dużo smutnych min. Akcja w porządku, gra aktorska Hunnama w porządku. Patos i sztywniactwo, ale do tego już się przyzwyczailiśmy i chyba też przywiązaliśmy, skoro dobrnęliśmy aż tutaj. Myślę, że finał jest dobrym zwieńczeniem serialu, wpisuje się w jego klimat i historię. I utwierdza nas w przekonaniu, że był już najwyższy czas, żeby pożegnać się z Sonsami.
![]() |
Źródło. |
Jackie-Boy, dobrze, że wreszcie odszedłeś, ale i tak będę tęsknić!
A jakie Wasze wrażenia po finale?