poniedziałek, 27 października 2014

"Her" - "Ona" (2013)


"Tęsknię za tobą. Znaczy, nie za przygnębioną wersją, tylko za tą starą, radosną.
Zabierzmy ją. Odezwij się."
Dlaczego „Ona”?
Mój mąż, automatyk-robotyk z wykształcenia, jest załamany moim przekonaniem, że rozwój sztucznej inteligencji (i robotyki w ogóle) doprowadzi niechybnie do buntu robotów i
zguby ludzkości. Nie wiem, czego on nie rozumie, oglądając trylogię „Matrixa” (i „Animatrix”), „Terminatora”, „Odyseję kosmiczną”, „Ja, Robot” itd. A jednocześnie jestem fanką rozwoju technologii i nigdzie nie ruszam się bez komputera/smartfona/czytnika e-booków/tabletu. W „Her” nareszcie nie muszę oglądać swoich strachów! Przyszłość, gdzie system operacyjny to super-inteligentny, zabawny przyjaciel, znający doskonale nas i nasze potrzeby, zawsze gotów, by wysłuchać i doradzić – chyba fantazja wielu z nas! :) Wcale nie dziwię się Theodorowi, że się skusił. Ale po kolei.


Bo Joaquin Phoenix to świetny aktor, który nie gra w byle czym. 
Bo lubię historie dziejące się w przyszłości, a tutaj przyszłość wreszcie nie jest przerażająca, zrobotyzowana czy szara. 
Bo jak większość kobiet, lubię romantyczne historie miłosne, a tutaj mamy do czynienia z poruszającą, ale nie mdłą.
O czym?
Theodore Twombly to sympatyczny facet, który zajmuje się zawodowo pisaniem odręcznych listów na różne okazje, głównie listów miłosnych. Nosi jasne ubrania, żyje w przestronnym, ładnie urządzonym mieszkaniu, a jego główną rozrywką jest trójwymiarowa gra, w której jest rozbitkiem-astronautą, szukającym statku i drogi do domu. Jego świat (podobnie jak nasz) to świat rozwijających się technologii i właśnie pojawia się nowy system operacyjny – SO1, posiadający sztuczną inteligencję, ewoluujący w miarę użytkowania. Theodore zaopatruje się w SO1, wybiera głos żeński, a system sam nadaje sobie imię – Samantha. I tak rozpoczyna się ich historia miłosna w świecie, gdzie człowiek i system komputerowy bytują jako równoległe istoty,  z pełną gamą uczuć i pragnień.
Moja opinia.
Joaquin Phoenix nie musi się nawet odzywać, żeby przykuć uwagę widza. Tutaj miał dodatkowe utrudnienie, bo „grał za dwoje” i bardzo dobrze sobie z tym poradził. Postacie poboczne też są interesujące, choć pojawiają się rzadko, bo w większości widzimy tylko Theodore’a i patrzymy jego oczami na świat przyszłości, gdzie mijani ludzie nie patrzą na siebie nawzajem, zajęci nowymi gadżetami, odcięci od zewnętrznych dźwięków za pomocą wiecznie obecnych w uszach słuchawek i gdzie nikogo nie dziwi, że na randkę zabiera się system operacyjny, a nie partnera z krwi i kości. Theodore jest samotny i film ukazuje tę samotność bez użalania się nad sobą, bez nudy, bez zbędnego gadania, pięknymi obrazami. Nie ma tu niepotrzebnych scen, każda mówi nam coś o głównym bohaterze. Widzimy dorosłego mężczyznę, który całymi dniami obraca się wśród tworów technologii. Widzimy, jak kiepsko radzi sobie w relacjach z kobietami. Że szuka czułości i zrozumienia. Później pojawi się Samantha. I zobaczymy, jak będzie rozwijał się ten romans w świecie, gdzie nikogo już nie dziwią tego typu związki.
Plusy:
- Ładna, pastelowa wizja przyszłości. 
- Dopracowany wizualnie – każdą scenę ogląda się z przyjemnością.
- Piękna ścieżka dźwiękowa. 
- Joaquin Phoenix i jego wrażliwy bohater, który nie mówi więcej, niż trzeba. Trudno nie kibicować mu, by znalazł wreszcie szczęście.
- Głos Scarlett Johansson  i kreacje pozostałych aktorek: Amy Adams, Olivii Wilde.
- Wiele gorzko-zabawnych scen.
- Ludzie są dla siebie tacy mili w tym filmie :).
- Rozwój sztucznej inteligencji, który nie kończy się buntem maszyn, jak w większości s-f. Ludzie i technologia współegzystują w harmonii, wspólnie się rozwijają i jest to w filmie ukazane jako naturalna kolej rzeczy. 
- Wzruszająca, lekka historia miłosna.
Minusy:
Nie przychodzą mi do głowy, a nie chcę szukać na siłę. Z pewnością niektórym będzie się dłużył, innych całkiem zanudzi. Mnie się podobał.
Dla kogo?
  • Dla wrażliwych ludzi.
  • Dla tych, którzy chcą zobaczyć piękny wizualnie, chwilami zabawny film przede wszystkim o samotności, dopiero później o miłości, pozbawiony nachalnych prób wzruszania czy wstrząsania widzem.  
  • Dla marzycieli.
Moja rada – to typ filmu, który najlepiej oglądać samemu, a na pewno w ciszy i spokoju. W rozgadanym gronie znajomych możemy przegapić jego magię.


Jeśli podobał Ci się wpis, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).

1 komentarz:

  1. Moral tej pieknej bajki taki ze czlowiek czlowiekowi nie rowny. W moim zrozumieniu "Her" to mozliwa historia o pieknej milosci ale na samym szarym koncu listy i to tez jej wdziek, otwarta tasma z napisem "dla kazdego cos innego" ku samym wejsciu. Najlepszy track filmu http://m.youtube.com/watch?v=SU6KFnGF9M8.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...