Autorka: ciocia ebi (ciociaebi.blogspot.com)
Dlaczego Pitch Perfect?
W 2013 piosenka "Cups" podbijała youtuby, co sprawiło, że zainteresowałam się tym filmem. Poczekałam na HBO i tak w zeszłym miesiącu udało mi się go w końcu zobaczyć.
O czym?
Dziewczyna, której marzeniem jest zostać DJem, zmuszona jest do podjęcia studiów, które na początku głównie przesypia. Ojciec szantażuje ją i mówi, że sfinansuje jej pobyt w LA (gdzie będzie mogła DJować), jeśli wykaże trochę aktywności i zaangażuje się w coś.
Dziewczyna trafia na przesłuchanie chórów a capella, których kilka działa na jej uczelni. Trafia do jednego z nich i od tej pory zaczyna się wielka muzyczna rywalizacja, okraszona dobrym humorem, perypetiami sercowymi i tak dalej.
Piosenka z filmu:
Finałowych nie mogę, bo spoilery, dlatego łapcie piosenkę z przesłuchania.
Opinia cioci ebi:
Był zimny, jesienny wieczór, a ja sama w domu. Włączyłam telewizję, a tam za parę minut miało rozpocząć się Pitch Perfect. Uznałam, że nic mi nie szkodzi, mogę zobaczyć, skąd ten szał. I zobaczyłam i siedziałam jak zaczarowana przez następne 1,5 godziny. Film działa jako dawka pozytywnej energii i poprawiacz humoru. Ni to komedia, ni to musical, ale ma coś w sobie, dzięki czemu nie mogłam przestać się uśmiechać i nucić ciągle pod nosem. Zresztą nadal to robię.
Źródło. |
Historia jest banalna. Zbuntowana dziewczyna, która odnajduje siebie dzięki grupie osób, pokonując różne przeciwności. Podręcznikowa wręcz. Z punktami zwrotnymi, kiedy trzeba, climaxem w dobrym momencie.
Historia jest naiwna i przewidywalna. Postacie traktowane stereotypowo.
Ale czy to taka zła sprawa? Zadaniem komedii jest to, żebyśmy dobrze się po niej czuli. Dajcie mi więcej takich naiwnych, pozytywnych filmów. Uśmiechajmy się. Zakochujmy. Śpiewajmy.
Plusy:
- piosenki, choć będą one pewnie minusem, jeśli lajkujesz na fejsie strony w stylu "Grupa wsparcia dla przymusowych słuchaczy RMF FM"
- prosta historia przyjemna dla oka i naprawdę zabawna (albo ja mam kulawe poczucie humoru)
- Fat Amy (też uprawiam jogging horyzontalnie ;D )
- Jesse- współczesny książę z bajki
- bohaterowie ogólnie; nawet drugo/trzecioplanowe postacie zapadają w pamięć
- znajome twarze (np. 'manny' z Modern Family, choć przy postaci granej przez Elizabeth Banks brakowało mi "May the odds be ever in your favour")
- lepsza wersja Glee
Minusy:
- zupełnie niepotrzebne sceny w rzygowinach...
- takie proste historie mogą zbierać wielu antyfanów i krytyki
Dla kogo?
- dla wszystkich, którzy lubią muzyczny gatunek pop
- dla tych, którzy lubią filmy pod szyldem teen/young adult
- dla śpiewających pod prysznicem
- dla wszystkich wyznających zasadę "wszystko, gdzie jest nawiązanie do Johna Hughesa" zdobywa moje serduszko (niemożliwe, żebym była jedyna)
- jako idealne guilty pleasure
O lubię lubię :D! Ogólnie to mam lekką obsesję na punkcie musicali i wszystkich "śpiewanych filmów".
OdpowiedzUsuńHistoria prosta, zabawna, przyjemna. Minusem jest na pewno główna bohaterka. Nie potrafię znieść tak napisanych postaci i na dodatek dziewczyna nie potrafi za bardzo śpiewać. A chyba raczej to powinno być jej atutem. Film tworzą bohaterowie poboczni, szczególnie cała plejada zabawnych, stereotypowych dziewcząt :). Ogólnie jak na ten gatunek to na plus ale bez większego szału.
By zmyc ta plame z pamieci musialem wysluchac cala kolekcje od 76 do 8. Miedzy innymi Blondie, Kc and the sunshine boys, Bee Gees i duzo duzo innych. Nie chce mowic ze film jest zly bo nawet chwilami byl smieszny ale caly ten nowy pop (pomijajac kawalki La rouxe, Kansas, Europe) mnie dobil :/.
OdpowiedzUsuń