wtorek, 4 listopada 2014

"25th Hour" - "25. Godzina" (2002)

- Jedno wiem na pewno. Koniec imprezy, żegnaj Monty.
- Co to znaczy?

- Jeśli pryśnie, zniknie. Nie wróci.

Jeśli się zabije, trumna. Nie wróci.

Jeśli pójdzie siedzieć, nie wróci. 

Już go nie zobaczymy.
Dlaczego?
Lubię Edwarda Nortona. Jest taki niepozorny z wyglądu, a przedni z niego aktor (musicie obejrzeć go w dramacie sądowym „Lęk pierwotny”, właściwie debiut Nortona, a jaka rola!). Słyszałam też o słynnym monologu głównego bohatera, podsumowującym Nowy Jork i USA. Okazało się, że rzeczywiście jest bardzo dobry, jak i cały film.

O czym?
Monty mieszka w Nowym Jorku, ma ładne mieszkanie, śliczną, młodą dziewczynę o wdzięcznym imieniu Naturelle, której zazdroszczą mu kumple i nie narzeka na brak pieniędzy. Problem w tym, że jest dilerem narkotykowym i pewnego dnia policja zrobiła nalot na jego mieszkanie. Dokładnie wiedzieli, gdzie szukać prochów, więc jasnym jest, że ktoś wsypał Monty’ego. Bohater zostaje skazany na siedem lat więzienia. Zostało mu 24 godziny na wolności, a potem sam ma się zgłosić na odbycie kary. Na co przeznaczyć czas, który mu pozostał? Na pożegnania? Na poszukiwanie tego, kto go zdradził? A jeśli okaże się, że to kobieta, którą kocha? Pozostaje jeszcze jedna, najważniejsza decyzja – czy w wyznaczonym czasie powinien stawić się pod murami więzienia? Pokusa ucieczki jest silna, a ostatnie godziny wolności mijają w zastraszającym tempie.

Źródło.

Moja opinia.
Monty przemierza miasto w swoim długim, czarnym płaszczu i żegnając się z ludźmi, na których mu zależy, pokazuje nam jednocześnie, jakim sam jest człowiekiem. Twórcy chcą, żebyśmy obdarzyli go sympatią (bez tego cała historia nie miałaby większego sensu) i rozpoczynają sceną, gdzie Monty przygarnia rannego psiaka. Brzmi słabo, wiem, ale „25. Godzina” to dobry film i nawet ta scena nie razi, nakręcona nietypowo i z humorem. Postać Monty’ego spełnia swoje zadanie, jest wystarczająco dwuznaczna. To jednocześnie człowiek, który wzbogaca się na ludzkim cierpieniu i łamie prawo, ale też dobry kumpel i syn, więc mamy konflikt, bo nie wypada nam popierać jego zajęcia, a jednocześnie nie chcemy, żeby trafił do więzienia, w dodatku na całe siedem lat. 
Wielkim atutem historii są także jego dwaj najlepsi przyjaciele, z którymi chce się spotkać i pożegnać przed odsiadką. Jeden to nieśmiały, mało atrakcyjny wykładowca literatury, a drugi to przebojowy makler giełdowy, który bierze od życia, co zechce. Trudno uwierzyć, że tych trzech tak różnych mężczyzn może łączyć więź i jednocześnie to ciekawe, jak różnie mogą potoczyć się ścieżki licealnych przyjaciół. Dzięki podejrzeniu donosu, które dystansuje Monty’ego i Naturelle, ich związek jest jeszcze bardziej interesujący dla widza.


Źródło.

Ale to wszystko, bardzo dobra gra aktorska, świetnie skonstruowany monolog, profesjonalna konstrukcja, ustępuje przed największym atutem – przytłaczającym uczuciem zbliżającej się nieuchronnie tytułowej dwudziestej piątej godziny. Nawet najlepsza impreza wreszcie się skończy i najbardziej przyjemna noc minie, a Monty będzie musiał porzucić wszystko, na czym mu zależy. Nie wierzę, że oglądając ten film, ktoś mógłby nie zastanawiać się, na co on przeznaczyłby ostatnią dobę swojego życia na wolności i nie rozumiał pokusy ucieczki.

Dla kogo?
Właściwie myślę, że to film dla każdego. Mamy trochę akcji, trochę romansu, trochę humoru, trochę więcej dramatu.
Idealny na spotkanie ze znajomymi. Nie powinien nikogo znudzić, a jednocześnie nie wymaga nieustannego skupiania uwagi, by nie pogubić się w fabule.

Polecam!


Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...