Źródło.
Będę z tobą szczera, ale tylko dlatego, że cię lubię i wydajesz się być oddany swoim badaniom, w tym swoim stroju pingwina, z notatkami i stoperem. Ale jeśli poważnie chcesz się czego nauczyć o seksie, powinieneś załatwić sobie partnerkę.
Dlaczego
„Masters of Sex"?
Chociaż jestem
lekarzem z wykształcenia, nie pociągają mnie seriale o współczesnej medycynie
(chyba za bardzo kojarzą się z własną pracą), za to o jej rozwoju w poprzednich wiekach – bardzo.
Na studiach mieliśmy zajęcia z historii medycyny i wiele razy myślałam, że
niektóre zagadnienia byłyby świetnym materiałem na film. Bo powiedzcie, czy nie
jest interesujące, że np. jako lekarstwa używano bezoarów, czyli „kamieni”,
wyciągniętych z żołądków zwierząt? Że Horacy Wells, który pierwszy zastosował
wziewne anestetyki, popełnił również pierwsze samobójstwo w znieczuleniu
ogólnym? Że otwarcie brzucha pacjenta było surowo zakazane i groził za nie
chirurgowi lincz? Że oddziały położnicze prowadzone przez zakonnice miały o
wiele mniejszą śmiertelność ciężarnych, niż zwykłe szpitale, bo nie było tam
studentów, którzy od sekcji zwłok szli prosto do porodów? Że psychicznie
chorych zawijano w dywany i wystawiano na upały, a to tylko jedna z niewielu
koszmarnych sposobów ich „leczenia”? Żałowałam wiele razy, że nie powstają
filmy, które opowiadają, jak medycyna znalazła się w tym miejscu, w którym jest
teraz, bo to była długa i przerażająca droga. „Masters of sex” (podobnie jak
„The Knick”, który niestety rozczarowuje) jest w pewnym stopniu spełnieniem moich
fantazji.
Bardzo lubię też
filmy i seriale o USA w latach 20., 50., 60 – te piękne sukienki, perfekcyjnie
ułożone fryzury, idealne żony, eleganccy panowie. (Polecam zwłaszcza „Mad Men”,
który jako jeden z nielicznych trzyma wysoki poziom od samego początku do
obecnych odcinków).
O czym?
Doktor William
Masters jest cenionym ginekologiem i położnikiem, świetnym operatorem,
specjalistą od leczenia niepłodności. Ma śliczną, młodą żonę i wysoką pozycję w
środowisku. Jednak to wszystko mu nie wystarcza. Chce stać się częścią
medycznej historii i chce zbadać coś, czego nikt wcześniej nie miał odwagi
badać. Fazy podniecenia seksualnego. Reakcje fizjologiczne organizmu podczas
orgazmu. A to tylko czubek góry lodowej. Bill znajduje anonimowych ochotników i
rozpoczyna potajemnie badania, które są najprostszą drogą do zniszczenia jego
kariery, bo niemal wszyscy uważają je za pozbawione moralności szaleństwo.
Źródło. |
Lecz nie wszyscy.
Virginia Johnson, atrakcyjna rozwódka, wychowująca samotnie dwójkę dzieci, ma
dalekie od pruderyjnych zapatrywania na temat seksu. Virginia uważa, że nie
potrzeba uczucia między kochankami, by czerpać przyjemność ze zbliżenia, a stosunek
waginalny to nie jedyny, który może taką przyjemność sprawiać. Ginny posiada
urodę, tupet, wiele doświadczenia w dziedzinie seksu i jako jedna z niewielu
osób nie boi się chłodnego, chwilami wręcz odpychającego doktora Mastersa. I
jeśli zechce być częścią jego badań, uwierzcie, nie da za wygraną, póki tego
nie osiągnie.
Jednocześnie
doktor, który tylu parom podarował potomstwo, nie może doczekać się własnego. I
chociaż tak interesuje się seksem, sam jest oziębłym, rzadkim gościem w łóżku
swojej żony.
To tylko główny
wątek, a poznamy jeszcze wielu bohaterów, których historie będą nie mniej
ciekawe, jak choćby żonę Billa, Libby, która próbuje bezskutecznie zdobyć jego
zainteresowanie, szefa Mastersa, sympatycznego Bartona Scully, który zmaga się
z wielkim osobistym problemem, pragmatyczną prostytutkę Betty, która umożliwi
doktorowi badania w domu publicznym, dr Lillian DePaul, która próbuje
zrewolucjonizować diagnostykę raka szyjki macicy, ale jej oschły sposób bycia
nie pozwala jej znaleźć poparcia, notorycznie zdradzającego żonę przystojnego
ortopedę dr Austina Langhama itd.
W drugim sezonie
dowiemy się więcej na temat przeszłości i rodziny Billa, pojawią się walczący o
swoje prawa Afroamerykanie, a badania zostaną rozszerzone na pacjentów z
dysfunkcjami seksualnymi.
Moja
opinia:
Jakie piękne są te
lata! Kobiety są takie śliczne w szykownych sukienkach, ozdobionych falbankami
bluzkach i zawsze na obcasie. Zastanawia mnie zawsze, jak kobiety, które nie
zarabiają wiele (jak Virginia, mająca dodatkowo dwójkę dzieci na utrzymaniu)
mogą pozwolić sobie na takie stroje, fryzury i buty, jak pokazują nam to
podobne seriale? Przyznaję, nie wiem, jak było naprawdę, ale dzięki temu serial
nabiera kolorytu, wszystkie bohaterki prezentują się świetnie i aż przyjemnie
na nie patrzeć.
Źródło. |
Ale do rzeczy.
Nie lubię głównego bohatera. Jest antypatyczny, zarozumiały, ignoruje uczucia żony, uparcie nie chce zejść do poziomu zwykłego człowieka, który musi płacić rachunki i odpowiadać przed przełożonymi. Nie przepadam za Virginią z jej przekonaniem, że załatwi wszystko dzięki ślicznej buzi i że wiele rzeczy po prostu jej się należy, z jej zwodzeniem mężczyzn i tym, jaki przykład daje swoim dzieciom, sprowadzają do domu coraz to nowych kochanków. Ale to wszystko nie zmienia faktu, że ich historia mnie wciągnęła, zarówno historia ich badań, jak i rozwijającej się zażyłości. Bill zmienia się pod wpływem Ginny i to ogromne zmiany. Na początku historii mamy wrażenie, że dla doktora seks jest przykrym obowiązkiem, a wieść, że kobiety mogą przeżywać orgazm to dla niego szok. Bill nie uzewnętrznia się przed nikim, nawet przed żoną i sprawia wrażenie kogoś, kto oddzielił się od zwykłych śmiertelników niewidzialną ścianą. Virginia przedarła się przez ten mur. Zresztą czy istnieją dla niej zadania niemożliwe? Chcę uniknąć spoilerów, więc co stało się dalej, zobaczcie sami.
Na duży plus postać
żony Billa, Libby. Z jednej strony Bill chwilami traktuje ją jak powietrze, a
ona zdaje się całkowicie podporządkowywać się swojemu wspaniałemu, cenionemu
mężowi, ale z drugiej strony nie jest wcale pokorną kurą domową czy ładnym
dodatkiem do dr Mastersa. Poboczni bohaterowie, jak pisałam wyżej, również mają
do opowiedzenia ciekawe historie, które poruszają zagadnienia bliskości,
wstydliwych sekretów i problemów z własnym temperamentem.
Strona wizualna
bardzo atrakcyjna, to przyjemność oglądać te stylizacje wnętrz i aktorów. Zdarzają
się dokumentalne wstawki (np. lecący w TV mecz bokserski), które dodają smaczku
całej historii, pozwalają lepiej poczuć klimat tamtych lat (podobne
rozwiązanie, jak już kiedyś pisałam, zastosowano np. filmie „Bobby”, w serialu
„Mad Men”).
Drugiemu sezonowi
brakuje powiewu świeżości pierwszego. Znamy już historię, znamy bohaterów,
wszystko nagle przyspiesza, mijają kolejne lata, a wcale nie dzieje się więcej
i chociaż serial wciąż ogląda się z przyjemnością, już o wiele mniejszą i
niewiele przed nami zaskoczeń. Polubiłam w drugim sezonie Lestera i Barbarę
(choć jej postać bardzo melodramatyczna), brakowało mi za to Margaret i
Bartona.
Mimo pewnych
niedociągnięć, to bardzo dobry serial, zarówno od strony scenariusza, wizualnej,
jak i gry aktorskiej. Jeśli ktoś lubi podobne klimaty, „Masters of Sex” jest
obowiązkową pozycją na jego liście!
Plusy:
- Tematyka serialu
(pionierskie badania na temat seksu).
- Ta historia
naprawdę miała miejsce i widzimy zmagania prawdziwych ludzi z ograniczeniami
ich epoki.
- Dialogi bez
zbędności, bez tłumaczeń tego, co można pokazać obrazem. I znakomite sceny, gdy
bohaterowie w ogóle nie rozmawiają, a jednak wiele przekazują sobie i nam.
- Strona wizualna.
- Wielu bohaterów,
do których można poczuć sympatię (albo antypatię, ale i tak zainteresują),
wiele poruszających historii.
SPOILER!!!
– Bo nie mówcie, że nie porusza Was wątek Bartona, która kocha swoją żonę i
jednocześnie zmaga się z własnym homoseksualizmem, leczonym wtedy za pomocą
makabrycznych metod, lecz Bart i tak jest gotowy podjąć się tego leczenia, żeby
ratować małżeństwo. Albo czy nie czuje się sympatii do skrajnie racjonalnej
Betty, która tak często patrzy na Billa z politowaniem, jakby nie rozumiał nic
z zasad działania tego świata i która rezygnuje z osobistego szczęścia i
wychodzi za „Króla Precli”, by zapewnić sobie bezpieczny byt.
Minusy:
- Niewiele
zaskoczeń. Można się z góry domyślić, jak potoczy się większość wątków.
- Związek Virginii
i Billa z czasem powszednieje.
- Virginia mogłaby
mieć nieco bogatszą mimikę.
- Historia rodzinna
Billa w drugim sezonie przypomina wątek z telewizyjnych tasiemców.
- W drugim sezonie
znaczny spadek formy! Chwilami zwyczajnie nudny. SPOILER. Bardzo rozczarowujący finał II sezonu. Historia urwana jakby
wpół słowa ,ale nie na zasadzie: "wow, ciekawe, co stanie się
dalej?!", tylko: "co? kończą sezon właśnie teraz...?".
Dla kogo?
Nie – jeśli ktoś spodziewa się czegoś przypominającego film dokumentalny.
Nie – jeśli ktoś spodziewa się soft porno, bo seks jest tylko tłem dla ludzkich historii, a nie istotą serialu. (Dla tych osób polecam „Spartacusa” stacji Starz, właściwie tam nawet trudno mówić o soft ;-p).
Nie – jeśli ktoś szuka czystej rozrywki, bo nie przypominam sobie w tym momencie ani jednej zabawnej sceny w serialu.
Niekoniecznie dla fanów medycyny, bo nie ma tutaj nadmiaru naukowych nazw, operacji. Jak pisałam wyżej, badania, choć istotne, to tylko tło dla historii ludzi, którzy w nich uczestniczą.
Dla wielbicieli
stylu retro i pięknie-filmowych lat 60.
Dla tych, których
ciekawi fakt, że niewiele ponad pół wieku temu ludzie nie widzieli na temat
seksu (oczywiście w sensie naukowym ;-p) prawie nic, a chcą zobaczyć, jak
doszło do zmian.
Dla tych, którzy
chcą obejrzeć dobry serial obyczajowy, pięknie wykonany i świetnie napisany.
Moim zdaniem pierwszy
sezon to jedna z najlepszych premier kilku ostatnich sezonów.
Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).
Inne z kategorii RETRO:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz