Kiedy po raz pierwszy cię poznałem, powiedziałeś, że nie wiesz już, co jest rzeczywistością. Ja powiedziałem, że wiem. Ale myliłem się. Już nie wiem, co jest rzeczywistością.
Źródło.
Dlaczego?
Bo lubię Goslinga, lubię Ewana McGregora i Naomi Watts. A reżyser „Stay”
to Marc Foster, który wcześniej stworzył „Marzyciela” i „Czekając na wyrok” (a
potem „Quantum of Solace” i „World War Z”). Lubię też filmy o problemach
młodzieży, a w opisie wyczytałam, że to opowieść o studencie, który planuje
popełnić samobójstwo i mówi o tym swojemu psychiatrze. Spodziewałam się, że głównym
wątkiem filmu będzie: czy psychiatrze uda się zapobiec tragedii? Jednak „Stay”
okazało się o wiele lepsze i bardziej skomplikowane.
O czym?
Student Henry (R.Gosling) przychodzi na spotkanie ze swoją psychiatrą,
ale okazuje się, że zastępuje ją nowy specjalista - Sam Foster (E.McGregor). Henry
patrząc na bezchmurne niebo zapowiada grad i wychodzi. Jego przepowiednia się
sprawdza, a Sam jest coraz bardziej zaintrygowany pacjentem. Rozmawia o nim ze
swoją dziewczyną, Lily (N.Watts), która wykłada na akademii sztuk pięknych,
gdzie uczęszcza Henry, w dodatku ma za sobą próbę samobójczą. Podczas kolejnej
wizyty Henry oznajmia, że w sobotę o północy zabije się i trafi za to do
piekła. Sam, próbując dowiedzieć się jak najwięcej o chłopaku, odkrywa coraz
dziwniejsze rzeczy.
Źródło. |
Moja opinia.
Od razu widać, że nie mamy do czynienia tylko z dramatem. Historia od początku
ma w sobie coś niepokojącego. W pierwszej scenie Sama i Lili, Sam mówi, że nie
wyspał się, bo dziecko sąsiadów płakało całą noc. Ona odpowiada, że nie ma
żadnego dziecka. Nie można w żaden sposób skontaktować się z lekarką, która
wcześniej prowadziła Henry’ego, jakby nagle zapadła się pod ziemię. Niektóre
motywy się powtarzają, co jakiś czas słyszymy „Zostań ze mną, Henry”.
Zresztą nie tylko fabuła sugeruje nam, że coś tu jest nie tak. Na
przykład podczas pierwszej rozmowy Sama z Henrym, ukazanej za pomocą naprzemiennych
półzbliżeń rozmówców, widzimy każdego z nich raz w prawej, raz w lewej połowie
kadru, w dodatku raz z lewego, raz z prawego profilu.
Jesteśmy przyzwyczajeni,
że podczas obrazowania dialogów dba się o to, byśmy mieli wrażenie, że bohaterowie
patrzą na siebie nawzajem, a tutaj wszystko jest pomieszane. (Porównajcie
rozmowę Sama i Lily zaraz potem, gdzie wszystko jest „jak należy”).
To wszystko sprawia, że mamy wrażenie poruszania się na granicy jawy i
snu.
Jednak twórcy nie tylko postanowili opowiedzieć intrygującą historię,
ale zrobili to w piękny, artystyczny sposób. Nawet przejścia między scenami są
finezyjne. Bohaterowie „Stay” nie bez powodu są związani ze sztuką i cały film
ogląda właśnie się jak fascynujące dzieło sztuki, które intryguje nas i skłania
do szukania odpowiedzi, o co tutaj chodzi.
Polecam!
Dla kogo?
Dla osób, ceniących formę.
Dla tych, którzy lubią zagadki, ukryte między wierszami (i w
obrazach).
Dla osób, które mają ochotę na mieszankę artyzmu, dramatu i thrillera.
Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).
Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz