poniedziałek, 12 października 2015

"LEGEND" (2015) - nigdy za wiele Toma Hardy'ego! (ZE SPOILERAMI)


Tom Hardy jako bracia Kray.
Prawdziwi bracia Kray.
Pamiętacie, w jakim filmie po raz pierwszy zobaczyliście Toma? Ja nie pamiętam, wiem tylko, że jest wspaniały i tak jak w filmach z Jean Claude van Damme zawsze śmieszyły mnie te "podwójne role", tak tutaj nie mogłam się doczekać podwójnego Toma. Tom potrafi zagrać każdy rodzaj męskiego wyglądu: od uroczego przystojniaka do gościa o gębie obleśnego zbira i za każdym razem jest rewelacyjny. Kurde, nawet w "Child 44" nie przeszkadzały mi tak bardzo bzdety w fabule, gdy mogłam patrzeć na Toma, który spisał się rewelacyjnie.

Jak widzicie, nie będę obiektywna, bo to w przypadku jednego Toma niemożliwe, a co dopiero dwóch! (Okej, tu chodzi tylko o Reggiego :-p). I po tym chaotycznym wstępie przejdźmy do naszego filmu, czyli historii braci Kray wg Toma Hardy'ego.

BRACIA KRAY
Piękny Tom i creepy Tom.
Naprawdę czuć, jakby było ich dwóch. W ani jednym momencie nie miałam wrażenia, że to ten sam człowiek/aktor. Takich braci Mroczków naprawdę jest dwóch, a nie osiągają nawet procenta zróżnicowania, jakie zaprezentował Tom. Jestem pod największym wrażeniem dialogów braci: Tom musiał przecież osobno nagrać kwestie Rona i Reggie'go. Kłócą się, biją, przytulają, poklepują po kolanie, a w żadnym momencie nie wydaje się, że coś zgrzyta. I to wystarczy za powód, żeby zerknąć na ten film.

Jeśli chodzi o samych bohaterów, Ron być ciekawym tym złym - nieobliczalny, ale niepozbawiony specyficznego uroku, łaknący miłości brutal, któremu marzyła się gangsterka w stylu amerykańskich filmów. 
(PS. +SPOILER. Wiecie, że wg zeznań współwięźnia Reggiego to właśnie Ron miał zabić Frances z zazdrości o brata i przyznać mu się do tego parę dni po śmierci Frances?).
Tarn Egerton, czyli chłopaczek z Kingsman
- mała rola, ale świetna :).
Reggie został oczywiście podkolorowany jako ten dobry, bo do kogo inaczej miałyby wzdychać dziewczyny? Frances w swojej narracji drwiła z arystokratów, którzy lubią ocierać się o gangsterów, póki nic im nie grozi, ale robiła dokładnie to samo. 
Fajna scena pożegnania Rona i Frances - i kto tutaj jest złym bratem?

SPOILER. Jedno tylko mi nie pasuje - ten gwałt. Cały czas Reggie był przedstawiany jako zakochany we Frances i jako cwaniak, kto potrafi zachować klasę w niemal każdej sytuacji. Nie mieliśmy żadnych informacji, żeby zdradzał żonę czy nadużywał alkoholu, a tu nagle w jednej scenie wszystko naraz: chamstwo, pijaństwo, gwałt. Przegięli, żeby wszystkim tym rzucać nagle widzowi w twarz, skoro wcześniej kreowali inny obraz Reggiego - mnie to nie przekonało.

Tom wyciągnął maksimum z tych postaci - każdy z braci Kray wzbudzał i strach, i sympatię. I potwierdził się fakt powszechnie znany, że Tom to boski aktor :-p.

FRANCES
Zawsze jestem pod wrażeniem głupoty kobiet, którym się wydaje, że zmienią łotrów w jednej chwili w porządnych ludzi (a jednocześnie imponuje im ich życie i chętnie korzystają z jego przywilejów). Tak, jak nie rozumiem tego, że facet pracuje, a żona całymi dniami siedzi w domu i próżnuje. Dziewczyno, znajdź sobie jakieś zajęcie, do diabła, zamiast rozmyślać, łykać prochy i wymyślać problemy!


Niby gangsterka zła, ale jak Ron opierniczy 
wredną matkę - żonę Stannisa to spoko.
Ale Frances jako bohaterka była ok. Może nie szczególnie inteligentna czy wyjątkowa, ale była w porządku, polubiłam ją. 
SPOILER. Miałam nadzieję, że film zakończy się w momencie śmierci Frances, skoro była narratorką. To byłoby moim zdaniem ciekawe: koniec filmu, gdy ona umiera, bo dla niej nie miało znaczenia, co działo się dalej z braćmi Kray i ich interesem, ją już doprowadzili do ostateczności. 


Ślub Reggiego z Frances Shea, buziak od Rona.
NA FAKTACH...
Czemu historie na faktach zawsze są przygnębiające? :-p I w pewnym sensie podobne, przynajmniej historie gangsterów. Dojście do władzy, duża kasa, z czasem wewnętrzne podziały, kłótnie, aż coś całkiem się spieprzy i całą karierę szlag trafia (zwykle razem z życiem). Zawsze zaczyna się pięknie, a kończy jak zawsze. Wiem, że każde życie kończy się śmiercią, ale nie lubię, gdy kino mi o tym przypomina :-p.

Historia braci Kray nie jest jakaś odkrywcza i zaskakująca. Ale Londyn lat 60. fajnie ukazany, ścieżka dźwiękowa super, kostiumy i wnętrza ładne, no i Tom! Dlatego mimo niekoniecznie powalającej historii można czerpać przyjemność z seansu "Legend". 

A co Wy sądzicie?

Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...