![]() |
Źródło. |
Niedawno zadzwoniła do mnie przyjaciółka, kazała oglądnąć "Predestination", a potem oddzwonić i powiedzieć, co myślę. Po seansie sama nie wiedziałam, co myśleć, ale minął kolejny dzień, a historia wciąż nie chce opuścić mojej głowy, więc jak najbardziej zasługuje na wpis i polecenie.
O czym?
Główny bohater (Ethan Hawke) pracuje dla rządu i jest jednym z 11 agentów, podróżujących w czasie. Jego zadaniem jest odnalezienie i zneutralizowanie terrorysty, nazywanego "Fizzle Bomber", który ma na sumieniu dziesiątki tysięcy ofiar.
Podczas udawania barmana agent spotyka dziwnego człowieka, który najpierw nie wykazuje chęci do rozmowy, ale potem oznajmia, że historia jego życia to najdziwniejsza historia, jaką barman w życiu słyszał. I zaczyna opowiadać.
![]() |
Źródło. |
Najpierw BEZ SPOILERÓW:
Ciekawa rzecz, która od razu rzuca się w oczy: "Predestination" to science-fiction, które dzieje się w przeszłości. Widzimy lata 40., 70., 80. z całym ich urokliwym filmowym klimatem.
Historia tajemniczej postaci z baru naprawdę wciąga i słuchając jej zapominamy o wszystkim: o Fizzle Bomberze, o misji Ethana, o podróżach w czasie. Przed oczami mamy tylko opowieść o niechcianym dziecku i kolejnych latach jego życia, którą ogląda się trochę jak sen.
Następna zaleta: to nie jest film sensacyjny. Niby mamy agentów, misję pokonania terrorysty, ale tak naprawdę to dramat, zawierający pytanie, które pojawia się zawsze przy temacie podroży w czasie: jak daleko sięgają konsekwencje?
![]() |
Źródło. |
[Sarah Snook zagrała tu pierwszorzędnie! Z pewnością pomogła świetna charakteryzacja, ale i bez tego Jane i John to zupełnie różne osoby. Jane to mimo odmienności pewna siebie i wierząca w sukces dziewczyna, a przy tym nieśmiała i urocza w scenach spotkań z ukochanym. W twarzy Johna widać gorzką drwinę i przeżyte tragedie, dawno nie widziałam w filmie tak przejmującej postaci. Gra S.Snook podobała mi się o wiele bardziej, niż Ethana, ale i on dawał radę.
I najważniejszy motyw: pętla czasowa. Co było pierwsze, jajko czy kura? Ethan Hawke mówi w swoim żarcie, że kogut i tę myśl ukazuje nam "Predestination". Widzimy człowieka, który wpłynął na swój własny los tak mocno, że całe jego istnienie, od pierwszych do ostatnich chwil, to efekt jego własnych działań, a kluczowe wydarzenia w jego życiu mają czterowymiarowy związek przyczynowo-skutkowy. Niektóre jego działania są niemoralne i okrutne, ale jak go oceniać, skoro robi te rzeczy sobie samemu? Szokuje, jak daleko posunął się w manipulowaniu czasem, bo doszedł do momentu, gdzie jego byt zależy tylko od zmian, które wprowadził. Z jednej strony nasz bohater dzięki ingerowaniu w przeszłość zapewnił sobie życie, ale z drugiej uczynił je pasmem nieszczęść i stworzył dla siebie los, od którego nie ma ucieczki. Widzimy więźnia własnego przeznaczenia, a jednocześnie najbardziej niezależnego człowieka w historii, który jest dla samego siebie stwórcą i niszczycielem.
![]() |
Źródło. |
![]() |
Źródło. |
Tuż po obejrzeniu nie byłam pewna, czy film mi się spodobał. Czułam pewien niedosyt. Myślałam: to wszystko? Cała ta historia dla tego błahego zakończenia? Ale kolejnego dnia stwierdziłam, że jednak mi się podobał. I zakończenie jest właśnie takie, jakie powinno być.
Polecam wszystkim, zwłaszcza fanom science-fiction, historii o manipulacji czasem i pokręconych dramatów.
Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).