niedziela, 7 grudnia 2014

RiK nr1: "KITOWCY"

Źródło.
Seria „RiK” - będą to wpisy o spostrzeżeniach, jakie Kubie i mnie (stąd ten tajemniczy skrót) czasem przychodzą do głowy podczas oglądania filmów. Dziś o „kitowcach”.

„Kitowcy” to określenie, którego często używamy. Nazywamy tak osoby, co do których od pierwszej chwili nie ma wątpliwości, że pojawili się na ekranie tylko po to, by zaraz zginąć.  

GENEZA:

Jeśli jesteście w zbliżonym do nas wieku, z pewnością wiecie, co to „Power Rangers”. „Power Rangers” było mega! Każdy odcinek miał dokładnie ten sam schemat – może dlatego, że stały rytm zdarzeń zapewnia dzieciom poczucie bezpieczeństwa albo żeby łatwo było odtwarzać odcinki w zabawie na podwórku, albo żeby jeden zakupiony scenariusz z małymi zmianami wystarczył na 10 lat. W każdym razie zawsze było tak:
1. Rita/lord Zet nasyła potwora (rozmiar trochę większy, niż człowiek, więc mógłby go zdeptać jeden zord, ale po co go wzywać?) i oczywiście kitowców.
2. Power Rangersi nakopują kitowcom.
3. PR prawie nakopują potworowi, a wtedy Rita, która z jakiegoś powodu czekała do tego momentu, powiększa potwora do porządnego rozmiaru (trochę za późno na jednego zorda, co, PR?).
5. PR wzywają zordy.
6. Potwór prawie im nakopuje (rozwalając przy okazji trochę budynków, ale jakoś nie wpływa to na ogólny stan miasta w kolejnych odcinkach).
7. PR łączą zordy w Megazorda i nakopują potworowi.
8. Happy end i powrót PR do licealnej rzeczywistości.


Ale skupmy się na naszych pełnych poświęcenia bohaterach – KITOWCACH (ang. Putty Patrol), którzy pojawiają się tylko po to, by zaraz zginąć ze swoim „OBLOBLOBLO” na ustach. (Nigdy nie rozumiałam, po co Rita ich wysyła, skoro PW zorientowali się już w pierwszym odcinku, że wystarczy kopnąć ich w to kółko na klacie, żeby ich załatwić. Biedni kitowcy, wysyłani na rzeź).

Jak wspomniałam na wstępie, „kitowcy” to postacie, których jedynym zadaniem jest rychły zgon, w dodatku są wprowadzeni do fabuły w taki sposób, że od razu się domyślamy, co ich czeka.  Twórcy używają ich np. do tego, żeby przedstawić jakieś straszne wydarzenia, ale bez poświęcania kluczowych bohaterów.  Po pewnym czasie oglądania filmów, jeśli ma się do czynienia z dziełem niezbyt wysokich lotów, bez problemów rozpoznaje się kitowca.

PRZYKŁAD:

Serial „The 100”, raczej kiepski. 
Przyszłość. Grupa dzieciaków (niecała setka, bo paru ginie przy lądowaniu) zostaje wysłana na Ziemię, żeby z powrotem ją zasiedlić, bo wcześniej problemy, promieniowania itd. Oczywiście uwaga widzów zostaje skierowana na garstkę bohaterów, którzy w obozie dzieciaków rządzą.

I teraz wyobraźcie sobie sytuację: dwójka z drużyny głównych bohaterów idzie na zwiad po lesie, gdzie dzieją się dziwne, niebezpieczne rzeczy. I nagle, ni stąd ni zowąd, podchodzi do nich jakiś małolat, mówiąc:
„Ej, bardzo was lubię, chociaż dotychczas nie gadaliśmy, chciałbym iść z wami na ten pełen niebezpieczeństw zwiad.”
„Pewnie, niepokazany ani raz przez poprzednie 20 odcinków dzieciaku, chodź z nami, chociaż do tej pory trzymaliśmy tylko z naszą grupką!”
I nie mówcie, że nie pachnie to kitowcem na kilometr! Miało być bez spoilerów, ale możecie się domyślić, co pięć minut później stało się z naszym nowym przyjacielem :-p.

Zresztą w "Lost" też było sporo takich scen, gdy nagle ktoś z wcześniej nieeksponowanych rozbitków dołączał np. do wyprawy do dżungli tylko po to, by z niej nie wrócić.

Szukałam jakiegoś zdjęcia dla zobrazowania, ale nic nie znalazłam, bo jak się pewnie domyślacie, kitowcom w filmach nie poświęca się materiałów promocyjnych :-p. Dlatego na pożegnanie znów zdjęcie oryginalnych kitowców!

Gdy będziecie oglądać filmy, sprawdźcie – może i Wy natkniecie się na kitowców :). 
(A może już przychodzą Wam do głowy jakieś przykłady?)

Z TEJ SERII:
Jeśli podobał Ci się wpis, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...