piątek, 13 lutego 2015

"Love, Rosie" (2014) - kiepska ekranizacja sympatycznej książki

O czym?
Rosie (Lily Collins, która wybitną aktorką nie jest, ale jest śliczna, więc ok) i Alex (Sam Claflin) przyjaźnią się od najmłodszych lat. Gdy dorastają, przyjaźń zamienia się w coś więcej, ale ich drogi się rozchodzą, a kolejne niesprzyjające okoliczności stają na drodze ich uczuciu. (Wiem, ten opis brzmi w stylu: blablabla, ale to w końcu "komedia" romantyczna).

Źródło.
Moja opinia.
Miałam nadzieję na przyjemny seans, bo trailer był spoko, a książkowy pierwowzór ("Na końcu tęczy", a w nowszym wydaniu "Love, Rosie" Cecelii Ahern) to zabawna historia, napisana lekkim, żywym językiem i w atrakcyjny sposób: niemal w całości w formie listów, e-maili, smsów. I wcale nie koncentruje się wyłącznie na miłości duetu Rosie&Alex, ale pełno tam sympatycznych postaci, a życie nie rozpieszcza naszej bohaterki. Książkę jak najbardziej wszystkim dziewczynom polecam (mimo kilku ostatnich kiepskich stron). Film niekoniecznie.

Film "Love,Rosie" to przygnębiające spłycenie tego fajnego materiału i sprowadzenie go do banalnej historyjki, pełnej karykaturalnych bohaterów (którzy nie mają nic wspólnego z tymi książkowymi), mało przekonywujących motywacji i średnio ciekawej fabuły, nawet jak na komediowe romansidło. Zresztą humoru w filmie wiele nie znajdziecie.
Źródło.
I romans Rosie-Alex. Jedyne, co można uznać za plus, to gra aktorska naszej dwójki. Poza tym decyzje i zachowania bohaterów niespecjalnie logiczne (SPOILER: np. Rosie po znalezieniu listu zamiast zadzwonić/napisać do Alexa, postanawia polecieć samolotem i może-zdążyć-na-czas, jakby nie chodziło o dramatycznie ważny moment jego życia). Związki ukazano w błahy sposób, jakby małżeństwo/ojcostwo było czymś, co można w jednej chwili bezboleśnie odrzucić. Jedyne wzruszenie - Alex spoglądający na wyposażenie dziecięcego pokoju (chociaż czemu znajdowało się w tej scenie w jego mieszkaniu?).

Cała historia mnie nie wciągnęła ani nie przekonała. Mało wrażeń, mało śmiechu, przesłodzone zakończenie (wiem, że to ostatnie to prawie standard romansideł...).  Nawet ładne zdjęcia i dobre efekty specjalne (ruchy dziecka w brzuchu Rosie) wiele nie pomagają. Średni film.

Jak zawsze czekam na Wasze opinie :).


Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).

2 komentarze:

  1. Charakterystycznym atutem doroslej osoby jest mozliwosc zaangazowania sie, ktorego w "Love, Rosie" w ogole nie ma; romansidlo pozbawione odpowiedzialnosci, realizmu, kipiace optymizmem nie przejmujac sie uplywem czasu; reasumujac pal szesc. Dobry material dla mlodziezy z przekazem "Nigdy nie jest za pozno na spelnienie marzen" wywolujacy we mnie chec wysmiania. Odbior w duzej mierze zalezny od wieku widza.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...