poniedziałek, 27 października 2014

"Wonder boys" - "Cudowni chłopcy" (2000)

„Ja tylko mówię, że czasami, podświadomie, człowiek pakuje się w sytuację, może nawet sam tworzy taką sytuację, aby mieć arenę do rozpracowania nierozwiązywalnej sprawy.”

Dlaczego „Wonder boys”?
Bo nie miałam kompletnie pomysłu na to, co oglądać i nagle natknęłam się na ten film. Pozytywne zaskoczenie.
O czym?
Mamy starzejącego się profesora literatury (Michael Douglas), Grady’ego Trippa uzależnionego od marihuany. Siedem lat wcześniej napisał bestseller i od tamtego czasu ogarnęła go niemoc twórcza, do której trudno mu się przyznać nawet przed sobą. To on opowie nam tę historię.
Mamy studenta o opuchniętych oczach (Tobey Maguire), o którym nie wiadomo prawie nic, bo każde jego słowo wydaje się być kłamstwem, którego opowiadania „przyprawiają o myśli samobójcze”, ale który napisze książkę wspaniałą. 
Mamy przyjaciela i wydawcę profesora (Robert Downey Jr.), który przybywa po jego nową (nieskończoną, o czym nie wie) powieść i wysiada z samolotu ze swoją nową randką, transwestytą Antonią.
Mamy panią rektor (Frances McDormand), która ma dla Trippa ważną nowinę, a ogromny pies jej męża chętnie odgryzłby głównemu bohaterowi to i owo.
Wszyscy spotykają się pewnego zimowego wieczoru podczas obchodów uniwersyteckiego święta „Wordfest”, gdzie triumfuje Q – konkurent Trippa, co 1,5 roku wydający cenioną powieść. 
Nie będę pisać więcej, żeby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale uwierzcie – to będzie zwariowana noc :).
Żródło.
Piosenka z filmu: Things Have Changed – Bob Dylan (nagrodzona Oscarem)
Moja opinia.
Zaznaczam na wstępie, że książki „Wonder boys” nie znam i film oceniam jako ktoś, kto z pierwowzorem literackim nie miał do czynienia.
Pierwsze pytanie, które mi się nasunęło: kim dla fabuły jest postać, odgrywana przez Katie Holmes? Podczas wprowadzenia nasza uwaga jest wielokrotnie na nią kierowana i widz spodziewa się sporo po jej postaci, a ostatecznie okazuje się, że nie robi wiele więcej, poza rozsyłaniem prowokacyjnych uśmiechów, ale jakie ma to znaczenie dla całej historii? W szkole scenariuszowej usłyszałam, że jeśli bez jakiejś sceny cały scenariusz się nie wali, ta scena jest niepotrzebna. Czymś takim dla mnie jest tutaj Hannah – nie niezbędnym, a więc zbędnym, bohaterem. 
Pozostali bohaterowie interesujący. Mamy tutaj prawdziwą mieszankę osobowości i trudno nazwać kogoś z nich nudnym. Nawet poboczne postacie, jak „Vernon-Twarda Dupa”, Tony-Antonia czy nawet barmanka w ciąży Oola, zapadają w pamięć. Naprawdę trudno napisać więcej bez spoilerów, więc się powstrzymam. Aktorzy bardzo dobrze wywiązują się z zadania, chociaż nie przepadam za Michaelem Douglasem, a Robert Downey Jr. zdaje się dostawać jeden rodzaj roli – wyluzowanego cwaniaka z poczuciem humoru (w której zresztą świetnie się sprawdza).
Strona wizualna w porządku. Ale to historia jest największą wartością tego filmu. A to zabawna, zakręcona historia. Może akcja nie posuwa się do przodu w szczególnie szybkim tempie, ale naprawdę ciekawiło mnie, co stanie się dalej i jak skończy się dla bohaterów ta noc. 
Ogólnie „Wonder boys” na plus. Polecam.
Plusy:
- Mnóstwo barwnych postaci.
- Zabawna, ciekawa historia.
- Gra aktorska.
- Dialogi.
- Większość scen w barach/nocą/w śniegu/w samochodzie/w mieszkaniach pisarzy daje specyficzny, nieco oderwany od rzeczywistości i intymny klimat filmu.
Minusy:
- Nadużywanie zwracania się do siebie imionami w rozmowach James+prof.Tribb. Każdy scenariusz powinien tego unikać, bo powoduje to wrażenie sztuczności dialogów. Jeśli się zastanowicie, zobaczycie sami, że w życiu rzadko używamy tej formy. Nie mówimy przecież: „Tak, profesorze Kowalski. Ma pan rację, profesorze Kowalski. Jak pan sądzi, profesorze Kowalski, rozgryziemy to jakoś?” „Tak, Tomaszu.”, „Nie sądzę, Tomaszu.”, „Wolisz hot-doga czy hamburgera, Tomaszu?”. Rozumiem jeszcze, że ten sposób wyrażania się może świadczyć o drwiącym zabarwieniu w ustach profesora Trippa, ale jeśli chodzi o Jamesa, trudno było tego słuchać.
- Słabo wykorzystana, irytująca postać Hannah.
- SPOILER!!! Za bardzo happy ten happy end. Wszystkie problemy znikają, dobry Crabtree rozwiązuje nawet sprawę kurtki Marilyn.
- SPOILER!!! Wątek z ojcostwem Trippa zbyt przewidywalny i potraktowany powierzchownie. Najpierw Tripp jest zaskoczony i reaguje nie tak, jakby chciała partnerka, ale potem szybko dorasta do roli ojca – żadnego zaskoczenia od początku do końca.  
Dla kogo?
  • Dla szukających rozrywki, ale nie głupawej, tylko wplecionej w dramat obyczajowy.
  • Dla tych, którzy lubią filmy o uczniach i ich mistrzach.
  • Na wieczór ze znajomymi.

Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).

4 komentarze:

  1. Podoba mi się punkt "na wieczór ze znajomymi" <3
    To był pierwszy film, jaki obejrzałam z moim T., na początku 2011 roku!

    Też oceniam go na plus, zwłaszcza, że pogłębił moją wiedzę na temat tego, ile rzeczy może zmieścić się w bagażniku, a RDJ jest niesamowity jak zwykle. Podobała mi się ich zabawa w wymyślanie historii o spotkanej osobie. Hanny bym nie wywaliła (tak, uwielbiam Jezioro Marzeń, więc tylko dlatego ;D ) Happy endy też lubię, a ta sielaneczka na końcu jest aż tak do porzygu, że idealnie dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałabym o tym jako o filmie na pierwszą randkę, ale czemu nie? :)

      Też mi się podobało to wymyślanie w barze historii Vernona (wygląda na dobre ćwiczenie też dla scenarzystów ;)), ale jeszcze lepsze było, gdy potem ciągle go tak nazywali :D.

      Usuń
    2. To jeszcze wtedy nie było jako randka! Tylko kolega <3

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...