sobota, 2 maja 2015

"INTERSTELLAR" (2014) - przytłoczenie czasem i przestrzenią

O czym?
Ziemia, przyszłość. Ludzkości zaczyna brakować jedzenia i chociaż większość osób zajęło się rolnictwem, zbiory są coraz gorze. Cooper (Matthew McConaughey, uwielbiam cię w nowych rolach, gdy nie nurkujesz po skarby na dnie laguny i nie tracisz dziewczyny w 10 dni, tylko wymiatasz jako Rust w "True Detective", Ron Woodroof w "Dallas Buyers Club" i teraz, jako Cooper!), dawny pilot, teraz opiekuje się farmą i dwójką dzieci. Pewnego dnia jego córka odkrywa w swoim pokoju anomalię grawitacyjną. Gdzie ich to zaprowadzi, zobaczcie. 

Moja opinia.
Pewnie większość z Was już widziała to ze wszech stron monumentalne dzieło. Zresztą wszystkie filmy Nolana, jakie widziałam, mi się podobały (Batman-Bale <3), a to jeszcze Kuba mocno mi zachwalał.


Lubię sf. Nie takie o międzyplanetarnych nawalankach, tylko o osamotnieniu człowieka w kosmosie. Dramaty sf, w których akcja skupia się wokół uczuć, a nie laserów i wybuchów. Tutaj mamy pierwszorzędny dramat, bo co może być mocniejszego, niż ratowanie rodziny, opuszczenie własnego dziecka, porzucenie przez rodzica z niewyjaśnionych przyczyn? Albo gnanie przez kosmos i dziesięciolecia do ukochanego mężczyzny, który dobrowolnie skazał się na misję beznadziejną? Dopiero na końcu jest ratowanie świata. Kogo obchodzi los świata, gdy waży się los własnych dzieci? 


Oprócz porządnego dramatu, "Interstellar" to też wielkie widowisko z fajnymi efektami specjalnymi i obrazem kosmosu, który z jednej strony jest wrogim monstrum, niszczącym słabych ludzi na mnóstwo sposobów, a z drugiej jedyną nadzieją dla naszej rasy, może nawet schronieniem. Z jednej strony nieskończenie wielki i tajemniczy, z drugiej coraz mniej odległy i odważniej eksploatowany przez człowieka. Jak już wspomniałam, kosmos to wspaniałe miejsce na opowieść o samotności. "Interstellar" świetnie sprawdza się i w tym. 

Przyznaję się bez bicia, maturę z fizyki pisałam już chwilę temu (i był to raczej koszmar :-p), nie wszystko w filmie mieściło mi się w głowie, ale jakie to ma znaczenie? To nie film o tym, co jest osiągalne i w ogóle możliwe, ale o ludzkich dążeniach i poświęceniu. 


Dodajcie do tego przyjacielskie, zabawne roboty i dostaniecie naprawdę przyjemny seans. Chociaż może przyjemny to złe określenie. Mnie "Interstellar" przytłoczył, czułam się mało mogąca i mało ważna, ale też po seansie zostało jakieś miłe uczucie, że jednak człowiek jest zdolny do tak wielkich rzeczy.

Oczywiście polecam. A jak Wasze wrażenia?

Jeśli podobał Ci się artykuł, zachęcam do polubienia PatrzJakiFilm na FACEBOOKU, gdzie dzieje się jeszcze więcej ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...