piątek, 14 listopada 2014

„Outlander” (2014-) odc1-8- piękna Szkocja, kiepski romans

Dlaczego?
Źródło.
„Outlander” to tegoroczny serial stacji Starz, a jako, że lubię romanse i uwielbiam filmy kostiumowe, byłam go bardzo ciekawa. Jako romans sprawdza się niespecjalnie, ale kto dba o romans, gdy możemy napawać się zachwycającą scenerią i niezwykle drobiazgowo oddanymi realiami XVIII-wiecznej Szkocji?

O czym?
Wiele miesięcy II wojny światowej Clair Randall (Caitriona Balfe) spędziła na froncie, opatrując rannych żołnierzy. Wojna nareszcie się skończyła i jej mąż, historyk Frank Randall (Tobias Menzies), mógł zrzucić mundur i szczęśliwie do niej wrócić. Przeżywają swój drugi miesiąc miodowy podczas wycieczki do Szkocji, gdzie ma korzenie rodzina Franka. Ale nie dane im będzie długo cieszyć się sobą nawzajem (chociaż, jak na stację Starz, twórców „Spartacusa” przystało, zdążą wcześniej zapewnić sobie trochę erotycznych wrażeń ;-p), bo oto Clair… przeniesie się w przeszłość za sprawą magicznego kamienia prosto do czasów, gdy szkoccy górale walczą z angielskim zaborcą.

Moja opinia.
Kiedy zabierałam się za „Outlander”, nie miałam wielkiego pojęcia, co mnie czeka. Dlatego oglądając pilot byłam zaskoczona kolejnymi absurdami, które pojawiały się na ekranie. Powiedziałam sobie po tym: „Więcej nie obejrzę, nie ma mowy, muszę trochę szanować mój czas.” Po jakimś czasie zerknęłam na drugi odcinek i obraz Szkocji mnie zachwycił. Oglądnęłam wszystkie odcinki, które dotychczas się ukazały (w liczbie 8) i zwyczaje Szkotów oczarowały mnie do tego stopnia, że żałowałam, że Clair ze swoim kawalerem psują klimat wspólnymi scenami. Szkocja, więcej Szkocji, a nie nudnych przemyśleń Clair!

Szkocja w tym serialu jest szalenie atrakcyjna dla widza. Nie, nigdy nie chciałabym się znaleźć na miejscu głównej bohaterki, bo to niebezpieczna kraina w nieoficjalnym stanie wojny, gdzie każdy żołnierz tylko czyha, by zgwałcić Clair, Szkoci za nią nie przepadają, bo jest Angielką i nie ufają jej, bo wzięła się nie wiadomo skąd, nie mówiąc już o tym, że nie ma tam internetu, czekolady i innych dóbr, bez których ciężko żyć. Ale chociaż nie zazdroszczę Clair, to z wielkim zainteresowaniem poznawałam razem z nią zwyczaje Szkotów, tradycje klanów, codzienność na zamku Leoch, plany odzyskania niepodległości. Zobaczymy między innymi karanie złodziei, polowanie na dziki, zjazd klanu MacKenzie, odnawianie przysięgi wierności wobec dziedzica, a wszystko dopracowane do perfekcji.
Jeśli chodzi o romans, w mojej całkowicie subiektywnej opinii jest słabo. Clair niby kocha męża, a jednak ma się wrażenie, że choć została rozdzielona z nim w tak nagły i brutalny sposób, niewiele o nim myśli. Jamie, opisywany przez zachwycone internautki w samych superlatywach, według mnie przy doświadczonej życiowo (i w dziedzinie seksu) Clair sprawia wrażenie naiwnego chłopaczka, zresztą niezbyt bystrego (i żeby było jeszcze bardziej subiektywnie, jest mało urodziwy :-p).

Ale nie koncentrujmy się na tej parze, bo nie oni, ale wykonanie serialu i wątki poboczne stanowią o wartości „Outlandera”. Ujrzymy tu mnóstwo barwnych postaci: braci-przywódców klanu MacKenzie, z których jeden cierpi na śmiertelną chorobę, która objawia się zniekształceniem nóg, żonę sędziego Geillis (jak zawsze zjawiskowa Lotte Verbek), która zna się na leczniczych ziołach i manipulowaniu mężczyznami, sympatycznych i ordynarnych strażników Clair.

I na deser: główny antagonista – Black Jack Randall, kapitan Czerwonych Płaszczy (więcej  o nim TUTAJ). Nie zrażajcie się pilotem, potem Black Jack staje się prawdziwym atutem serialu.

Plusy:
- Wspaniale oddane realia! – to wystarczy, uwierzcie, żeby oglądać serial.
- Język gaelicki, którym porozumiewają się Szkoci. Clair go nie rozumie, my go nie rozumiemy i dzięki temu lepiej odczuwamy wyobcowanie bohaterki. 
- Ścieżka dźwiękowa.
- Bardzo dobre efekty specjalne – choćby nogi Columa, rany podczas polowania na dziki.
- Fabuła nie oszczędza głównej bohaterki. Tutaj podróż w czasie to szkoła przetrwania, a nie ekscytująca wycieczka.
- Bohaterowie (z małymi wyjątkami) bez upiększania.

Minusy:
- Irytująca Clair, która musi się do wszystkiego wtrącić i robi urażoną minę za każdym razem, gdy Szkoci nie wykonują jej poleceń (a niby dlaczego mieliby?).
- Mało przekonujący jako amant Jamie.
- Trochę za duża ilość prób gwałtu na Clair.
- Absurdy. Serio, tutaj muszę się trochę rozpisać.
Źródło.
Niemal w każdym filmie, który ma wymieniony „romans” przy swojej kategorii, znajdą się jakieś nonsensy, ale „Outlander” w nich przoduje. Na kursie scenopisarstwa uczono mnie, że nic w scenariuszu nie może się dziać „na życzenie scenarzysty”. Tutaj mamy mnóstwo takich rzeczy (a raczej „na życzenie autorki”, w końcu „Outlander” to ekranizacja pierwszej z cyklu książek Diany Gabaldon).
  1. Zdolności Clair. Jakież korzystne zrządzenie losu, że Clair była sanitariuszką podczas wojny, a jej hobby to, uwaga, rośliny lecznicze. Jak inaczej wkupiłaby się w łaski wojowniczych Szkotów i poradziła sobie w ich świecie? Jakby tego było mało, akurat zwalnia się etat szkockiego uzdrowiciela (który chyba nie przodował w swoim fachu, bo zachorował i umarł).
  2. Podróż w czasie po dotknięciu magicznego kamienia. W komediach i filmach fantastycznych może to się sprawdza, ale tutaj jest potraktowane jako okropnie poważna sprawa, przez co właśnie wydaje się mało poważne.
  3. Podwójna rola Brutusa, czyli Tobias Menzies gra jednocześnie męża Clair, jak i jego podłego przodka. Zawsze mnie drażnił ten zabieg w filmach, żeby przodków/potomków grał ten sam aktor (czasem ewentualnie przefarbują mu na inny kolor włosy, jak Juliette Binoche w „Wichrowych Wzgórzach” z 1992). Twórcy serialu chyba nigdy nie słyszeli o genach i sposobach ich dziedziczenia, skoro wmawiają nam, że dwaj krewni, których dzieli półtora wieku, mogą wyglądać identycznie, bo przecież to rodzina!
  4. Źródło.
  5. Jamie to jedyny ogolony i czysty Szkot :-p. Żeby czasem nikt nie miał wątpliwości, którego faceta przeznaczono dla naszej Clair. (Okej, inni też odpicowali się na zamku, a Colum nawet ogolił na zjazd swojego klanu, ale rozumiecie, o co mi chodzi).

Mimo tych kilku wad, polecam. Jeśli chcecie zobaczyć szczegółowo ukazane życie XVIII-wiecznych Szkotów, skuście się na „Outlander”, nie będziecie zawiedzeni.

Dla kogo?
Nie tylko dla kobiet! Jestem przekonana, że wielu mężczyzn również będzie szczerze zainteresowanych tą historią.
Dla wielbicieli filmów kostiumowych i historycznych.
Dla fanów „Bravehearta”, „Nieśmiertelnego” i ogólnie szkockich klimatów. 



Jeśli podobał Ci się artykuł i chcesz być na bieżąco z PatrzJakiFilm, zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOKU :).

INNE SERIALE:
"Jane the Virgin" (2014) - świetna parodia telenoweli
"The Affair" (2014) - dwie wersje jednego romansu
"Masters of sex" (2013)
"Manhattan" (2014)
"The Hollow Crown" (2012)

4 komentarze:

  1. Biorac pod uwage ze tworca serialu jest kanal Starz (Spartacus, Black sails i Davinci demons) nie mialem wielkich oczekiwan co do outlandera; spodziewalem sie ze beda gorowac "piekni" modele w atmosferze seksu ponad cala reszte lecz szkocja okazala sie tak magnetyczna ze zdolala mnie przyciagnac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%, tym razem stacja Starz poszła w innym kierunku, niż tylko seks&przemoc :).

      Usuń
    2. Mateusz, a podobały Ci się Demony da Vinci? Spartacusa oglądałam, Black Sails też, ale tego jakoś nie dałam rady :/.

      Usuń
  2. Po scenie w ktorej biskup czy tam kleryk mniejszej rangi zabawial sie z chlopcem w wannie nie tyle mnie zrazila co dala do zrozumienia ze to serial pelen mniejszosciowcyh stereotypow, zapewne absurdalnych teori spiskowych i kipiaca od seksu atmosfera. Niczym nie byl w stanie mnie przyciagnac a juz napewno nie klata ktora eksponowal Davinci...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...